"Ja diablica" to pierwsza książka o tematyce piekielnej, Katarzyny Bereniki Miszczuk. Czy ten debiut był udany ?? Czy może był on totalną klapą ?? Odpowiedzi znajdziecie poniżej ;)
Książka opowiada o losach Wiktorii, która po śmierci ubiega się o przyjęcie posady diablicy. Sam pomysł przyznam szczerze jest dość ciekawy. Bynajmniej na razie nie spotkałam się z taką ideą. Ciekawe rozpoczęcie książki sprawia, że dużo oczekujemy po dalszej fabule. Czy pani Miszczuk sprostała wyzwaniu ??
Zacznę od plusów.
Zdecydowanie należy się on za humor. Rzadko jestem w stanie tak głośno śmiać się z tego co czytam. Autorka poprzez genialne teksty i odzywki sprawia, że praktycznie na każdej stronie znajdziemy coś śmiesznego. Przyczyniają się do tego głównie bohaterzy: Beleth i Wiki. Ich wspólne rozmowy są dość zadziorne, a przy tym zabawne.
Kolejnym atutem jest mroczny piekielny klimat. Katarzyna Berenika Miszczuk idealnie pokazała atmosferę panującą w piekle - ciągłe zabawy, seks, używki, a także przebiegłość i chytrość obywateli Niższej Arkadii.
Z wielkim żalem muszę jednak stwierdzić, że tu plusy się kończą...
Im bardziej zagłębiamy się w lekturze, tym bardziej da się zauważyć, że akcja jest nie tylko strasznie przewidywalna, ale też ciągle się powtarza. Główne wątki zostały poprowadzone fatalnie. Jeszcze nigdy nie czytałam książki, której akcja byłaby aż tak bardzo do przewidzenia. Przez to całość była po prostu... nudna.
Kolejnym minusem jest wątek miłosny. Już dawno nie czytałam o niczym tak zagmatwanym jak zwiążek Beleth - Wiki - Piotruś. Nawet w całej serii "Błękitnokrwiści" ( związek Oliver - Schuyler - Jack ), nie było to tak denerwujące jak w "Ja, diablicy".
Ogólnie nigdy nie lubiłam czytać książek polskich autorów. Widząc wysokie noty "Ja,diablicy" sądziłam, że może w końcu się przekonam do polskich pisarzy. Niestety, zawiodłam się na całej linii. Humor to jednak, moim zdaniem za mało, żeby napisać bestseller dla młodzieży. A szkoda, bo na początku lektury, wiązałam z nią inne nadzieje.
Okładka książki, jak dla mniej jest taka sobie. Postaci Beletha i Piotrusia z tyłu, jak i samej Wiktorii z przodu, odbiegają od moich wyobrażeń. Nie wiem czemu, ale oprawa graficzna książki zamiast mnie zachęcić, odrzucała.
Podsumowując, oczekiwałam czegoś więcej, ale niestety autorka nie sprostała moim oczekiwaniom. A szkoda, bo książka zapowiadała się całkiem nieźle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz