Cykl: Jutro (#3 w serii )
Autor: John Marsden
Data wydania: 2011
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 978-83-240-1648-8
Moja ocena: 4/6
*********************
Mam na imię Ellie. Nie jestem już tą samą dziewczyną, która mieszkała z rodzicami w Wirrawee. Nikt z nas nie jest już taki sam.
Boimy się, ale jesteśmy silni i nie tak łatwo nas złamać. Nie chcemy być
martwymi bohaterami. Wydaje mi się, że w obliczu niebezpieczeństwa
będziemy musieli robić rzeczy naprawdę straszne.
Ale nie wiem, jak daleko możemy się posunąć, żeby ocalić najbliższych. I
czy będę w stanie kochać kogoś, kto nie zawahał się zabić?
Choć nadciąga chłód, jutro może być naprawdę gorąco.
*****************************************
Już po raz trzeci czytam o przygodach grupki przyjaciół, którzy po powrocie z biwaku odkryli, że zaczęła się wojna, a wrogie wojska przetrzymują wszystkich ich bliskich.Wiele musieli już poświęcić, za wszelką cenę starają się pomóc żołnierzom w wygranej z okupantami.
Moim zdaniem trochę za bardzo. Zdradzając wam co nieco z fabuły ( niestety muszę, kto nie chce wiedzieć niech opuści następne dwa akapity ), muszę powiedzieć, że nie bardzo potrafię uwierzyć w to, że grupka nastolatków z liceum jest w stanie wysadzić w powietrze jeden z trzech najważniejszych dla wroga portów. Jeszcze bardziej irracjonalne jest dla mnie to, że niszczą teoretycznie najgroźniejszą broń, największy statek wroga. Jakim cudem w tak prosty sposób dostali się do miasta niezauważeni ?? Przecież wkoło roiło się od żołnierzy. Nie rozumiem, dlaczego było to możliwe - zwykli cywile, bez żadnego wyszkolenia docierają do ważnej bazy wroga i w większości ją rujnują.
Takie nieco fantastyczne ukazanie kolejnej akcji sprawiło, że moja ocena "poszła" w dół. Mimo, iż lubię książki fantasy, to jednak realistyczna seria "Jutro" powinna dla mnie pozostać dokładnie taką. Nie rozumiem dlaczego autor przypisuje młodzieży dokonania, które wielu żołnierzom nie udało by się osiągnąć. Jeszcze bardziej zaskakujący jest fakt, że żaden z nastolatków nie zginął ani mocniej ucierpiał ( no może z wyjątkiem Ellie ). Na prawdziwej wojnie coś takiego nie miałoby miejsca. Po prostu nie wierzę w to, że coś podobnego mogłoby być realne.
Plusem książki jest fakt, iż wreszcie nie dusimy się w Piekle wraz z bohaterami, tylko wreszcie zwiedzamy inne zakątki Australii. Opuszczenie Piekła jest ważne dla naszych postaci, a pewna szczęśliwa wiadomość dodatkowo umila nam ten czas.
Ponadto jesteśmy świadkami tego, jak bardzo w sytuacji zagrożenia potrafi zmienić się człowiek. Przyjaciele z Wirrawee są coraz bardziej bezwzględni, bezduszni, czasem nawet okrutni. Coraz rzadziej czytamy o wyrzutach sumienia czy nękających ich koszmarach i wszechobecnym smutku, nawet pomimo kolejnej straty.
Jak oceniam "W objęciach chłodu" ?? Na pewno nadal mile mi się ją czytało i ciekawa jestem dalszych przygód bohaterów. Niestety mam wrażenie, przeczucie, przez które śmiem twierdzić, że kolejne tomy będą nieco gorsze i pisane zupełnie w inny sposób. Mam nadzieję, że John Marsden mile mnie zaskoczy.
Polecam !! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz