Autor: Piotr Molenda
Wydawnictwo: Piotr Molenda
Data wydania: 2013
ISBN: 9788393689804
Moja ocena: 4/6
Książkę znajdziecie na: http://www.worn.com.pl
_______________"Jej główny bohater, mający wśród swych ziomków status przybłędy i odmieńca, decyduje się opuścić zamieszkiwaną od dziecka osadę i poszukać szczęścia poza nią. Pojmany w leśnej dziczy przez zamieszkujące knieję człekokształtne stwory, zostaje doprowadzony przed oblicze tajemniczego bóstwa. Pod okiem swego gospodarza i pana w trakcie lat ćwiczeń zmienia się w perfekcyjnego wojownika, by ostatecznie móc wyruszyć w trudną i wymagającą misję. Przebrany za włóczęgę, spotyka w drodze podobnego sobie łazika i nieświadomy prawdziwych motywów nowego kompana, przemierza wraz z nim fantastyczny, nieznany świat. "
____________________
Gdy zostałam poproszona o zrecenzowanie tej książki nie sądziłam, że będzie to tak trudne zadanie. Po jej przeczytaniu pełna jestem sprzecznych uczuć i nie do końca wiem w jaki sposób je wam przekazać. W każdym razie na pewno spróbuję.
"Worn" to historia mężczyzny porwanego i szkolonego na wojownika. Pod czujnym okiem Władcy Czasu przygotowuje się do spełnienia misji znalezienia drkaka - klucza, który uwolni Queryde. Przebrany za włóczęgę przemierza świat w celu jego odnalezienia, spotykając po drodze wiele niebezpieczeństw, którym musi stawić czoła. Czy uda mu się wypełnić powierzoną misję?
Piotr Molenda w swej powieści zawarł niesamowitą historię, pełną wzbudzających zachwyt walk i podstępów. Zadziwiające jest to, że z pozoru zwykła opowieść, którą każdy byłby w stanie przewidzieć, żyje własnym życiem tworząc scenariusze, jakich nie jesteśmy w stanie odgadnąć. To właśnie nieprzewidywalność sprawia, że wędrówka Worna jest tak interesująca. Przyłapałam się na tym, że gdy już byłam pewna dalszej części historii i dałabym sobie rękę uciąć, że potoczy się ona tak jak mi się wydaje, następował nagły zwrot akcji, który sprawiał, że opowieść przechodziła na zupełnie inne tory. Ani razu nie byłam w stanie przewidzieć posunięć głównego bohatera i otaczających go kompanów. Za każdym razem zadziwiali mnie i sprawiali, że każda kolejna strona książki stawała się dla mnie niesamowitym przeżyciem.
Jednocześnie jednak pojawił się pewien problem. Im bardziej nieprzewidywalna stawała się akcja, tym bardziej przewidywalne były losy głównego bohatera. Ta niemal stuprocentowa pewność, że wyjdzie on cało z każdej opresji sprawiała, że nie byłam w stanie w większości momentów wyczuć budowanego napięcia. W ogóle nie przejmowałam się jego życiem, bo wiedziałam, że i tak nic mu nie grozi, bo jest świetnie wyszkolony i na pewno poradzi sobie z każdym niebezpieczeństwem. Czytaniu nie towarzyszyły więc prawie żadne emocje. Brakowało mi też przygód nieco bardziej fantastycznych, aczkolwiek wszelkich magicznych wstawek jest dość dużo.
Opowieść od początku fascynuje czytelnika. Pierwsze kroki Worna w drodze do wypełnienia przeznaczonego mu zadania, były przeze mnie śledzone z zapartym tchem. Jego pierwsze starcia, ucieczki i pomyłki dostarczały mi niemałej rozrywki. Później po chwili ciszy pojawił się wątek, który wniósł do powieści zdecydowanie najwięcej. Pojawienie się czarownicy, którą Worn ratuje od śmierci sprawił, że akcja nabrała tempa. Jest to zarówno jeden z nielicznych momentów, w których czułam napięcie, bałam się o losy bohaterów oraz gorąco im kibicowałam.
Intrygująca i pełna sprzeczności jest także postać głównego bohatera. Głoszący nietypową filozofię popada ze skrajności w skrajność. Nie do końca wiemy czy zakwalifikować go jako postać pozytywną czy negatywną. Jest zagadką, którą staramy się rozwiązać w miarę czytania. Cudowne jest to, że możemy spojrzeć na świat z innej perspektywy. Niechęć, czy wręcz nienawiść Worna do ludzi i jego stosunek do zwierząt, sprawia, że zaczynamy inaczej spostrzegać zasady, którymi się w życiu kierujemy. Wydają się błahe, pozbawione wartości. Dodatkowych refleksji dostarcza nam także motyw religijny, który daje nam nieco odpocząć od wszędobylskiej śmierci i zniszczenia.
Bardzo spodobał mi się pomysł na taką historię i bardzo miło spędziłam czas przy lekturze, który dodatkowo umiliły humorystyczne komentarze głównego bohatera. Jednak mała denerwująca przeszkoda nie pozwalała mi się w pełni zrelaksować. Mam na myśli wszelkie błędy. Najbardziej denerwujące były zjadane końcówki, niewłaściwa interpunkcja oraz zmiana znaczenia wyrazu, gdzie w tym samym zdaniu, nagle bohater płci męskiej wypowiada się jako bohater płci żeńskiej.
Podsumowując "Worn" to wspaniała historia, która "wciągnęła" mnie na dobre kilka dni. Gdy tylko otwierałam plik, nie byłam w stanie skończyć, dopóki nie przeczytałam przynajmniej jednego rozdziału, nawet mimo ciągłego braku czasu. Ewidentnie widać, że Piotr Molenda ma talent, który stara się nam przekazać najlepiej jak tylko potrafi. Mam nadzieję, że was także oczaruje i jak najszybciej sami przekonacie się jak ciekawe, fascynujące i niebezpieczne są przygody Worna. Polecam!
Takie są właśnie najlepsze, choć mnie akurat dobrze się ją czytało. Raziły jedynie koszmarne błędy.
OdpowiedzUsuń