Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 332
Format: 125 x 195 mm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7574-223-7
Data wydania: 2011
Moja ocena: 6/6
**********************************
Wyklęty powstań ludu ziemi, powstańcie których dręczy głód...
A więc twierdzicie Obywatelu, że wampiry istnieją? Niby kraj socjalistyczny, ateizm w modzie, a tu taka wtopa. I jak tu się krzyżem odwijać? Jak wodą, tfu, święconą chlapać? A czosnek tylko granulowany i z importu z bratniej Czechosłowacji!
Myśl nowa blaski promiennymi, dziś wiedzie nas na bój, na trud.
Być wampirem w PRL to nie przelewki. W społeczeństwie bezklasowym trudno tytułować się hrabią. Płaszcz i smoking nosi albo kelner, albo iluzjonista, a krew obywateli Rzeczpospolitej Ludowej ma posmak deficytu i reglamentacji.
Przeszłości ślad dłoń nasza zmiata, przed ciosem niechaj tyran drży...
Ale nie czas, by kąsać zblazowanych arystokratów w zacisznych buduarach. Prawdziwy walor odżywczy ma krew opasłych badylarzy, cinkciarzy, partyjnych kacyków i córeczek UB-eków.
Ruszymy z posad bryłę świata, dziś niczym, jutro wszystkim my!
Bo my, wampiry z PRL mamy swoją godność! Nie wysysamy biednych sarenek i jagniątek. Nie nazywamy tego WEGETARIANIZMEM! Może nie pamiętamy już o wampirzych mocach, ale mamy spryt nasz narodowy! Pozyskamy dewizy, przekroczymy plan, a potem z dumą oznajmimy:
To wszystko każe nam powiedzieć mocno. I stanowczo: Burżuazyjnym skrytopijcom mówimy - NIE!
***********************************************************************************
"Wampir z M-3" Andrzeja Pilipiuka to jedna z naprawdę nielicznych książek polskich autorów, które zakupiłam. Postanowiłam zaufać wydawcy. Czy książka spełniła moje oczekiwania ??
"Wampir z M-3" łączy ze sobą cechy książek fantastycznych oraz historycznych. Mamy do czynienia z paranormalnymi istotami, a wcale nie mówię tu tylko o wampirach :), znamy ich nadnaturalne moce, upodobania, słabości, słowem wszystko to co w książkach fantastycznych jest takie ciekawe i pociągające. Atutem jest tło oparte na historii Polski z czasów PRL-u. Sprawia to, że książka ta staje się dydaktyczna. Czytelnik w sposób zdecydowanie przyjemniejszy od siedzenia nad podręcznikami, uczy się, jakie kiedyś było życie.
Roździały w książce są odpowiednio zatytułowane. Przez to książka ma niezwykle specyficzny charakter, a każdy roździał jest niczym kolejny epizod, gdyż nie są one ze sobą ściśle związane. Każdy z nich opowiada inną historię z życia warszawskich wampirów.
Dodatkowym plusem książki jest humor. Autor potrafi rozbawić czytelnika. Pojawiają się humorystyczne dialogi oraz zachowania. Bardzo wyeksponowany jest tok myślenia nastolatków, które chcą być dorosłymi, ale tak naprawdę zachowują się jeszcze jak dzieci.
Do jednych ze śmieszniejszych fragmentów książki, śmiało można zaliczyć drwiny. Pan Pilipiuk w sposób dość zabawny pokazał czym naprawdę zachwyca się dzisiejsza młodzież, jakim wyobrażeniem wampira. Obiektem drwin stali się bohaterowie bestsellerowego cyklu Stephenie Meyer "Zmierzch". Pozwolę, więc sobie zacytować fragment:
"- Coollenowie? - zaciekawiła się Gosia - Kto to?
- Zasrani rzeźnicy - burknął Xavery. - Lepiej żebyś nigdy ich nie spotkała. Wampiry sadyści! Wysysają nie ludzi, ale niewinne zwierzątka! (...) Ohydni kłusownicy!
(...)
- A najgorszy z nich jest Edward - dorzucił Marek z nienawiścią w głosie. - To on wymyślił to zwyrodnienie. I jeszcze, na domiar złego, nazywa je... wegetarianizmem!"
To zaledwie odrobina z wielu ciekawych fragmentów, obfitujący w sarkastyczny humor.
Bardzo spodobało mi się też to, że pomimo tytułu, który wskazuje bezpośrednio na wampiry, bohaterami są też inne istoty, np. mumia lub wilkołak.
Szczerze przyznaję, że opłacało się zaryzykować i kupić tą książkę. Nie żałuję. Z biegiem czasu na pewno po nią sięgnę znowu. Szczerze polecam !!
***********************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz