Strony

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rubin to początek, lecz i zakończenie

Cykl: Trylogia Czasu (#1 w serii)
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-237-3438-3
Moja ocena: 6/6 
_____________
Trylogia Czasu jest tak wciągająca, że w zasadzie należałoby powiedzieć: „wsysa”; jest dowcipna, a zarazem totalnie romantyczna. Pewnego dnia piętnastoletnia Gwen odkrywa, że jest posiadaczką genu podróży w czasie – niespodziewanie przemieszcza się o sto lat wstecz. Okazuje się, że nie jest jedynym podróżnikiem – istnieje całe tajne bractwo, zajmujące się kontrolą dwunastu podróżników w czasie – Gwen jest ostatnim z nich. Szybko odkrywa, że jedenastym jest bardzo atrakcyjny dziewiętnastolatek: Gideon. Ale zakochiwanie się nie jest takie proste gdy się skacze tam i z powrotem w czasie i gdy trzeba wypełnić niebezpieczną misję w XVIII. wieku.
___________________
Gwendolyn jest typową nastolatką, żyjącą w cieniu swej siostry Charlotte, która odziedziczyła wyjątkowy gen podróży w czasie. Dziewczyna zupełnie nie podejrzewa, że prawda jest zupełnie inna od rzeczywistości, bo to nie Charlotte, a Gwen rozpocznie fascynującą podróż do przeszłości. Czy sam Isaac Newton pomylił się w obliczeniach? Jakie konsekwencje dla Gwen wniosą podróże bez wystarczającego szkolenia? Czy dziewczynie uda się wypełnić powierzoną jej misję?



Czerwień Rubinu to książka o podróżach w czasie. Co zaskakujące sama miałam wrażenie ucieczki do przeszłości, ponieważ powieść pochłonęłam w nieprawdopodobnym tempie. Wprost nie byłam w stanie oderwać się od lektury. Już dawno nie czytałam książki, tak pełnej zwrotów akcji, napięcia i ciekawych scen epizodycznych. Żałuję, że po książkę nie sięgnęłam wcześniej. Spędziłam bardzo miłe popołudnie śledząc losy głównych bohaterów.

Fabuła może wydawać się nieco banalna. Sam opis z tylnej okładki nie bardzo mnie zachęcił, jednak ciekawość zwyciężyła. Pomysł na powieść nie jest zły, jednak bałam się w jaki sposób zostanie on przedstawiony. Okazało się, że niepotrzebnie się martwiłam. Kerstin Gier znakomicie opisała każdą scenę idealnie grając na uczuciach czytelnika. Nie miałam problemu ze zrozumieniem żadnej sceny, wszystkie detale zostały odpowiednio dobrane, a całokształt okazał się być bardzo przejrzysty.

Ogromnym plusem są świetnie wykreowane postaci. Mamy do czynienia z całą gamą najróżniejszych charakterów, co tylko urozmaica fabułę. Najwięcej mojej uwagi przykuła postać Gideona, ponieważ jesteśmy świadkami niesamowitej przemiany jaka zachodzi w jego stosunkach z Gwen. Od nienawiści do miłości. Ku mojej uciesze autorka stworzyła cudowną scenę pocałunku, którą z czystym sumieniem mogę nazwać jedną z najromantyczniejszych jakie miałam okazję czytać.

Oczywiście nie mogło zabraknąć także humoru. Gwendolyn bardzo często w śmieszny, ironiczny sposób komentuje różne wydarzenia i zachowania. Czytając nie sposób się nie uśmiechnąć.

Kiedy tylko skończyłam czytać od razu zabrałam się za oglądanie niemieckiej ekranizacji Czerwieni Rubinu. Nie będę pisać do niej osobnej recenzji, bo swoją opinię mogę bardzo szybko streścić: książka jest o wiele lepsza. Bardzo denerwowało mnie zamienianie kolejności wydarzeń. W efekcie nie dość, że twórcy odebrali historii dynamikę, to jeszcze zakończenie umieścili krótko po rozpoczęciu filmu. Jednak muzyka bardzo przypadła mi do gustu. :)

Jeśli jeszcze nie przeczytaliście Czerwieni Rubinu, to koniecznie musicie to zrobić jak najszybciej. Zakochałam się w niej całkowicie.


Muzyczny trailer Rubinrot ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz