Kategoria: Serial
Czas trwania odcinka: 21min
Gatunek: Komedia
Reżyseria: James Burrows
Scenariusz: Chuck Lorre, Bill Prady
Produkcja: USA
Moja ocena: 10/10
____________
„Teoria
Wielkiego Podrywu” to kolejny serial komediowy mający na celu poprawienie nam
humorów w krótkim czasie trwania każdego odcinka. Czy można tak rozbawić widza
w ciągu dwudziestu minut, aby zapomniał czym się właśnie zadręczał i w jakie
problemy znowu się wpakował? Okazuje się, że można! I to z niebywałym sukcesem.
Historia
dwóch współlokatorów Sheldona (Jim Parsons) i Leonarda (Johnny Galecki) to
pełna zwariowanych i kompromitujących sytuacji recepta na wywołanie uśmiechu.
Zdecydowanie źródłem największego śmiechu u widza jest postać Sheldona Coopera.
Zarówno jego wygląd, jak i charakter sprawiają, że nie sposób pozostać
obojętnym. Co takiego może być zabawnego w fizyku o dość wysokim mniemaniu o
sobie i pewności zdobycia Nagrody Nobla? Nieważne jak absurdalnie to brzmi, ale
absolutnie wszystko. Rozpoczynając od zwykłych docinek i słynnego już na całym
świecie słowa „Bazinga!”, na umowie między współlokatorami oraz życiu według
grafiku kończąc.
Jednak
nie tylko Sheldon jest źródłem kompromitujących i humorystycznych zachowań.
Zarówno przyjaciele jego i Leonarda mają wiele na sumieniu. Żyd z pochodzenia –
Howard
Wolowitz (Simon Helberg) – nieudolnie próbuje znaleźć dziewczynę grając
tandetnego podrywacza, a hindus Rajesh Koothrappali (Kunal Nayyar) nie potrafi
rozmawiać z kobietami nie będąc pod wpływem alkoholu.
Wiele
zamieszania w życiu czwórki przyjaciół wprowadza pojawienie się nowej, uroczej
sąsiadki Penny (Kaley Cuoco). Czy początkująca aktorka znajdzie wspólny język z bandą
zafascynowanych fizyką naukowców? Przekonajcie się sami.
Po
ciężkim dniu nie ma nic lepszego niż chwila relaksu z dobrą książką. To zasada,
którą zna większość osób. Z czystym sumieniem mogę jednak stwierdzić, że
czasami powieść warto odłożyć na parę minut i obejrzeć chociaż jeden odcinek
„Teorii Wielkiego Podrywu”. Po pełnym problemów tygodniu wprost cudownie było
śmiać się i nie przejmować absolutnie niczym.
Pojawienie
się sześciu sezonów serialu musi o czymś świadczyć. Zapowiadana na wrzesień
siódma odsłona przygód czwórki naukowców jest z niecierpliwością oczekiwana
przez miliony fanów na całym świecie. Jestem jednym z nich. Nie mam wątpliwości,
co do tego, że jest to jeden z moich ulubionych seriali. Każdy odcinek
wywoływał u mnie salwy śmiechu, żaden mnie nie nudził.
Chwil
spędzonych na oglądaniu nie uważam za straconych. „Teoria Wielkiego Podrywu”
nie tylko bawi, ale i uczy. Komentarze Sheldona dotyczące różnych dziedzin
nauki, choćby nie wiem, jak bardzo irytujące dla otoczenia, uczą nas co nieco o
prawach, którymi rządzi się świat. Z jego słów wychodzi wiele nieprzydatnych
ciekawostek, które wyparowują z naszego umysłu tak szybko, jak szybko się tam
znalazły. Jeśli jednak ktoś naprawdę interesuje się przedmiotami ścisłymi, to
jestem pewna, że takie dodatkowe źródło wiedzy, będzie dla niego kolejnym
plusem.
Nie
pozostaje mi już nic innego, jak czekać na kolejne odcinki. Świadomość, że
dzieli mnie od nich zaledwie miesiąc jest budująca. Czym tym razem zaskoczą
mnie bohaterowie? To słodka tajemnica, którą będę odkrywać powoli, mile
spędzając czas na oglądaniu. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz