Strony

wtorek, 12 lutego 2013

Ludzie ciągle polują na to, czego się boją

Cykl: Dotyk Julii (#1 w serii)
Autor: Tehereh Mafi
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-7515-221-0
Moja ocena: 2.5/6
___________________
Juliette nie tknęła nikogo od 264 dni.
Ostatnio co zdziałała, to był wypadek, ale Reestablishment zamknęli ją za morderstwo. Nikt nie wie dlaczego dotyk Juliette jest śmiertelny. Do póki nie krzywdzi innych, nikogo tak naprawdę to nie obchodzi. Świat jest zbyt zajęty, rozpada się na kawałki i nikt nie zwraca uwagi na 17-letnią dziewczynę. Choroby niszczą populację, żywność jest trudno dostępna, ptaki już nie latają a chmury mają niewłaściwy kolor.

_______________________

 "Dotyk Julii" trafił w moje ręce zupełnie niespodziewanie. Jednak skoro już miałam okazję na przeczytanie kolejnej książki to po prostu wewnętrzny głos nakazał mi to zrobić, tym bardziej, że zaciekawił mnie opis na tylnej okładce:

"Zostałam przeklęta
Mam niezwykły dar
Jestem potworem
Mam nadludzką moc
Jestem narzędziem zniszczenia
Będę walczyć o miłość"


Zaintrygowana zaczęłam lekturę i... jestem strasznie zawiedziona. Zapowiadało się cudownie: dziewczyna, której dotyk zabija oraz mężczyzna, który jest obiektem jej uczuć, ale nigdy nie będzie nikim więcej z powodu przekleństwa dziewczyny. Wszystko świetnie, tylko mam wrażenie, że autorka poszła na łatwiznę. Zamiast zrobić wątek miłosny nieco bardziej romantycznym i trzymającym w napięciu, skupić się na pokonywaniu przez parę trudności, znalazła drogę na skróty.


W dodatku czytelnika przytłacza niezwykle ponura, pełna cierpienia atmosfera. Gdy po raz kolejny miałam sięgnąć po "Dotyk Julii" miałam ochotę się rozpłakać. Do dopełnienia efektu zabrakło tylko próby samobójczej. Nie wiem czy klimat książki jest przypadkowy, czy też autorka naumyślnie umieściła wszędobylską rozpacz. Dla mnie w całym tomie nie ma prawie żadnych szczęśliwych chwil. Nawet wątek romantyczny nie jest tak radosny  jak powinien być. 

Ponadto sposób pisania Tahereh Mafi jest dość specyficzny. Częste powtarzanie słów miało pewnie na celu ich podkreślenie, nadanie większego akcentu. W efekcie mamy minimum treści i maksimum słów. Jestem pewna, że zamiast 330 stron, gdyby wykreślić wszystkie powtórzenia, zostałaby może 200 stronicowa książka. 

Pojawiają się również przekreślenia. Czasem niezwykle mnie irytowały.Te zdania zazwyczaj kryją osobiste przemyślenia głównej bohaterki, te których nigdy nie wypowiedziałaby na głos. Stanowią one dodatek sam w sobie. Czy są konieczne ?? Nie sądzę, jednakże pomagają nam lepiej zrozumieć odczucia Julii.

Opisując sam wątek miłosny, Taheren Mafi również się zbytnio nie popisała. Jak często można przerywać najgorętsze momenty w samym środku? Zawsze. Autorka przerywa intymne sytuacje w taki sposób, jakby bała się o nich pisać. To jeden z najbardziej denerwujących i niedopracowanych wątków miłosnych jakie kiedykolwiek czytałam. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że w kolejnych częściach autorka się poprawi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz