Strony

wtorek, 15 marca 2011

Mroczne tatuaże, zombie... - witajcie w życiu Maxine Kiss

"Pocałunek łowcy" jest pierwszą częścią cyklu o Maxine Kiss, napisaną przez Marjorie M. Liu.


"Gdy miałam osiem lat, matka przegrała mnie w karty z zombie." - już sam ten początek zachęcił mnie do czytania Tematyka zombie, łowczyni demonów, dziwne tatuaże, które ożywaja po zmroku...

Fabuła jest dość ciekawa, jednak moim zdaniem strasznie zawiła. Można się w niej strasznie pogubić. Ciągłe tajemnice, sekrety, które nie są wyjaśnione do końca książki wcale w tym nie pomagają. Wiele rzeczy trzeba się domyślać.



Kolejny minus : Demoniczny romans rozpoczynający bestsellerową serię o strażniczce ludzkości zakochanej w śmiertelniku, który potrafi okiełznać demony. No ja bym tego raczej romansem nie nazwała. Akcja toczy się na okrągło w koło samej Maxine i jej demonicznych spraw. Grant pojawia się rzadko, ale jedynym uczuciem jakim obdarza Maxine jest czułość i troska. Nie ma żadnych gorących szczegółów, ani wypowiedzianych tych dwóch magicznych słów "Kocham cię" a wielka szkoda.

Jednak zdecydowanym plusem jest to, że przeżywamy dokładnie to co autorka chciała nam przekazać. Wcielamy się w postać Maxine. Czujemy to co ona, myślimy jak ona. Głównie z racji tego, że autorka nie mówiąc nam wielu rzeczy sprawia, że czujemy się jak główna bohaterka, która też wie niewiele.

Brak wątków miłosnych jednocześnie sprawia, że "Pocałunek łowcy" nie jest kopią książek typu "Zmierzch". Nie ma żadnych cukierkowych miłości.

Ponadto książka zawiera mnóstwo mądrych cytatów jak np. ten :
"Rodzimy się we krwi i umieramy we krwi, ale za życia musimy natchnąć swoje żyły ogniem i znaleźć nowe ścieżki, którymi moglibyśmy kroczyć."

Ostatecznie oceniam tę książkę jako dobrą. Polecam tym dla których wątki miłosne w książce nie są ważne, a interesuje je demoniczna tematyka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz